Dziś książka, która mnie miło zaskoczyła. Swego czasu było o niej głośno ze względu na film.
I muszę się przyznać, ze najpierw obejrzałam film kilka miesięcy temu, a dopiero teraz przeczytałam książkę. Głównie dlatego, że koleżanka z pracy mi ją pożyczyła.
26letnia Lou, która właśnie straciła pracę w kawiarni i nie wie, co dalej ze sobą zrobić. W końcu zaczyna pracować jako opiekunka jeżdżącego na wózku Willa. Will jest praktycznie cały sparaliżowany, może jedynie ruszać palcem (palcami) oraz głową. Możemy się domyślać co będzie dalej. Trzeba jeszcze dodać, że Louisę zatrudniła matka Willa i to w wiadomym celu. Lou stara się wykonywać swoje obowiązki jak najlepiej. Dodajmy,ze Lou ma chłopaka, który ją zaniedbuje i wszystko będzie jasne. Ale czy na pewno?
Will decyduje się na wizytę w klinice w Szwajcarii, by kulturalnie odebrać sobie życie i prosi rodziców o pomóc. Co oczywiście są przeciwni, ale po nieudanej próbie odebrania sobie życia przez ich syna, zaczynają się nad tym zastanawiać. W końcu Will godzi się jeszcze dać im pół roku i właśnie wtedy w jego życiu pojawia się Lou. Czy zdoła przekonać Willa do zmiany zdania?
I tu pojawia się pytania: czy mamy prawo uszczęśliwiać kogoś na siłę? Czy możemy pomagać w samobójstwie ukochanej osoby?
Jojo Moyes przedstawia nam oczywiście jedna z wielu wersji odpowiedzi na powyższe pytania.
Książkę czyta się bardzo szybko, czy łatwo i przyjemnie, to pewnie zależy od człowieka. Dla mnie była to wciągająca lektura akurat na miły lekki wieczorek.
Jedyne czego mogę się poczepiać, to moment w książce, kiedy robili tatuaż. Ja tam się średnio znam, ale najlepiej od razu po tatuażu nakładać folię przezroczystą, a nie opatrunek, który trzeba zdjąć, żeby go zobaczyć. Przynajmniej u mnie we wsi -mieście Łodzi tak się robi ;)
Trzeba tutaj jeszcze napisać o postaci
głównej bohaterki, Lou, jest ona tak optymistyczną,ciepłą, radosną
osobą, czasem aż do ucukrzenia. Patrzę na to też przez pryzmat filmu i
tego jak aktorka odtworzyła tę rolę. A zrobiła to naprawdę świetnie.
Muszę Wam się przyznać, że filmowa Lou i jej uśmiech przywodzą mi na
myśl moją znajomą, więc dlatego też jeszcze bardziej ją lubię.
I tu dochodzimy do miejsca, czemu ta książka jest bestsellerem?
Wiele dziewczyn pewnie utożsamia się z Louisą. Lou ma 26, pracowała od 6, czy 7 lat w jednym miejscu- małej kawiarni w swoim niedużym miasteczku. I tracąc tę pracę tak naprawdę nie potrafi niczego innego, nie ma żadnych pomysłów na siebie, na dodatek ma takie myślenie, że musi siedzieć w domu i pomagać rodzicom. Znaczy się, żeby nie było, że pomaganie rodzicom jest złe, ale trzeba też zadbać o siebie wyjechać gdzieś. Oczywiście Will jej to uświadamia.
Sama w sobie też odnajduje bardzo duże pokłady Lou. Pomimo tego, że za niedługo trzydziestka ja tak naprawdę planu na siebie nie mam, a te co miałam, nie wypaliły.
Ponadto to troszkę taka bajka o Kopciuszku. Biedna Lou opiekuje się bogatym Willem... resztę dopowiedzcie sobie sami...
Aaaa, i jeszcze każda z nas pewnie chciałaby dostać swoje "rajstopki pszczółki".
Co do filmu, to po przeczytaniu książki, mam wrażenie, że parę scen z niej wycięto, ale nie wpływa to zupełnie na odbiór dzieła. Dodam jeszcze, że "Zanim się pojawiłeś" bardzo, ale to bardzo mi przypomina film z 1991 roku z Julią Roberts " Za wcześnie umierać", który jest zbudowany na podobnym schemacie. Kto nie oglądał, ten niech nadrabia zaległości.
Podsumowując wszystkie za i przeciw, to jednak książkę oceniam pozytywnie. Nie jest to jakieś wielkie dzieło literatury światowej, ale można na prawdę miło z nią spędzić czas. Z filmem też.
Do przeczytania,
Panna Nikt.